Europejscy giganci vs Atletico

W piątek o godzinie 12:00 rozlosowano pary półfinałowe Ligi Mistrzów UEFA. Niezależnie od tego, kto na kogo trafi, fani piłki nożnej w tej fazie rozgrywek nie muszą martwić się o brak szlagierów – tak dobrze przemyślana jest formuła Champions League.

Co roku mówi się o tym, jakie to hitowe mecze nie czekają obserwatorów Ligi Mistrzów w play-offach. Edycja edycji nierówna i za każdym razem jesteśmy świadkami innej historii w tych najważniejszych rozgrywkach europejskich. Za każdym razem też w fazie decydującej pojawiają się szlagiery. Dywagowanie, czy poprzednia edycja była lepsza czy gorsza nie ma sensu, choć niewątpliwie aktualnie jesteśmy świadkami fascynującej kampanii.

Pary półfinałowe tegorocznej Ligi Mistrzów

Pary półfinałowe tegorocznej Ligi Mistrzów

Czarny koń

Przede wszystkim w oczy rzuca się obecność wśród europejskich potentatów Atletico Madryt. Podopieczni Diego Simeone to tzw. „czarny koń” rozgrywek. Patrząc na poprzednie edycje za takową drużynę można uznać chociażby zeszłoroczną Borussię Dortmund, choć na pewno jej dojście do finału nie było aż taką niespodzianką, jak dotychczasowe fantastyczne występy Los Rojiblancos. Atletico Madryt w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów jeszcze nie przegrało, a skład jest niewątpliwie słabszy personalnie od BVB w sezonie 2012/2013. Siłą podopiecznych Simeone jest wyrachowanie taktyczne i obecność w składzie jednego z lepszych strzelców La Liga, będącego w świetnej formie, Diego Costy (choć w ostatnio wygranym 1:0 spotkaniu z Barceloną Brazylijczyk nie wystąpił).

Stawianie Chelsea przed dwumeczem z Rojiblancos w roli zdecydowanego faworyta byłoby sporym nadużyciem. Atletico ma szansę po raz pierwszy w historii sięgnąć po trofeum Ligi Mistrzów i fakt ten niewątpliwie motywuje ekipę Diego Simeone.

W drodze po decime

Klasyczne stało się wyczekiwanie na zdobycie przez Królewskich dziesiątego Pucharu Mistrzów. Jest to tym bardziej ciekawe, że jeszcze niedawno (przed kadencją Mourinho) Real nie potrafił przejść nawet 1/8 finału. Ponadto Galaktyczni ostatni raz sięgnęli po to najważniejsze europejskie trofeum dwanaście lat temu. Zdecydowanie jest to zbyt długi czas oczekiwania dla tak wielkiego klubu. Starcie z Bayernem pokaże, na ile ekipa Ancelottiego jest gotowa do tryumfu w obecnych rozgrywkach. Aktualnie berło dzierży drużyna Guardioli, która przeżywa ostatnio gorszy okres.

Bayern pod presją

Niejednokrotnie zdarzała się sytuacja, że zwycięzca zeszłorocznych rozgrywek miał szansę na obronę trofeum. Do tego droga Bayernu jest jednak jeszcze długa. Po pierwsze zawodnicy Pepa Guardioli muszą wygrać dwumecz z Realem, po drugie zwyciężyć w ewentualnym finale.

Czy jest coś, co odróżniałoby bawarski klub od drużyn, które w poprzednich latach uznawane były  za potęgi godne dokonania tego wyczynu, a które ostatecznie musiały pogodzić się ze swoistą klątwą? Nic. Bayern ma oczywiście mocny skład i jednego z najlepszych trenerów świata za sterami, ale w kluczowej fazie sezonu piłkarze Guardioli zatracili imponującą formę, która tak ich motywowała do dalszego bicia rekordów. Paradoksalnie, im dłużej trwa zwycięska seria, tym bardziej bolesne jest jej przerwanie. Wczorajszy mecz Bayernu z Borussią przegrany 0:3 może okazać się jednym z ziarenek piasku w świetnie pracujących jeszcze niedawno trybikach bawarskiego mechanizmu.

Mou a Di Matteo

Portugalczyk utrzymał szansę na zostanie jedynym trenerem w historii, który zdobył Puchar Mistrzów z trzema innymi zespołami. The Special One, typowy kolekcjoner trofeów, będzie zapewne bezwzględny w dokonaniu tego wyczynu.

Chelsea dwa lata temu, w ciężkostrawnym stylu wygrywając Ligę Mistrzów pod wodzą Roberto di Matteo, pokonała pewną barierę. The Blues zostali wtedy jedynymi triumfatorami Champions League z ligi angielskiej poza Liverpoolem i Manchesterem United. Kompleks londyńskich klubów wobec drużyn z zachodu Anglii przestał zatem być aż tak wstydliwy i na Chelsea nie ciąży już uciążliwa presja. Mourinho ma więc poniekąd ułatwione zadanie.

Zawodnicy Chelsea wznoszący Puchar Europy w 2012 roku

Zawodnicy Chelsea wznoszący Puchar Europy w 2012 roku

Dziś the Blues stoją przed niebywałą szansą zostania po raz drugi finalistami Ligi Mistrzów w przeciągu trzech lat.

Jeszcze raz wspominając mecz Chelsea przeciwko Bayernowi w 2012 roku, na myśl przychodzi określenie „jedno z najmniej efektownych finałowych zwycięstw Champions League”. Roberto di Matteo wystosował na tamto spotkanie bardzo ryzykowną taktykę. Dziś w Chelsea przewodzi również trener taktyczny, nie stroniący od defensywnych rozwiązań.

By sięgnąć po Puchar Mistrzów z kolejną drużyną, Portugalczyk musi jednak pokonać innego rachmistrza, Diego Simeone. W tym bardzo ciekawie zapowiadającym się dwumeczu to niewątpliwie Chelsea będzie częściej stroną atakującą, a Atletico zdecyduje się grać z kontrataku. Możliwe, że w pojedynku the Blues przeciwko Los Rojiblancos zobaczymy piłkarskie szachy, zatem to półfinał Bayern – Real jest potencjalnie lepiej zapowiadającym się meczem. Oczywiście w ostateczności o wszystkim zdecyduje boisko.

Dodaj komentarz