Madryt stolicą Europy

Wczorajszy mecz Chelsea z Atletico dał odpowiedzi na wszystkie pytania dręczące obserwatorów świata futbolu. W finale tegorocznej Ligi Mistrzów zmierzą się ze sobą po raz pierwszy w historii zespoły z tego samego miasta. Madryt może być zatem uznany za tymczasową stolicę piłkarskiej Europy.

We wtorek Galaktyczni zwyciężyli nad nazywanym teraz przez wielu znawców  futbolu „sztywnym” Bayernem. Carlo Ancelotti wykazał się w pojedynku przeciwko Guardioli zarówno większą elastycznością, jak i wyrachowaniem.

Wygrał futbol efektowny 

Piłka nożna to gra błędów – nie ma co się oszukiwać. Cieszy fakt, że w półfinałach wygrały te zespoły, które grały bardziej efektownie i jednocześnie te, które popełniły mniej błędów.

Chelsea pomimo tego, iż jest znana z żelaznej defensywy, asekuracji i umiejętnego wyłączania z gry najbardziej kluczowych dla rywala zawodników nie uniknęła jednak prostych błędów. Tym razem Atletico skrzętnie wykorzystało niedociągnięcia w grze the Blues.

Można odnieść wrażenie, że drużyny Mourinho miały szczęście podczas swoich spotkań o dużą stawkę. Ciężko stwierdzić ile rzeczywiście jest  w tym szczęścia, a ile przemyślanej taktyki i założeń przedmeczowych, ale jedno nie ulega wątpliwości – piłkarzom Chelsa zabrakło skuteczności, a błędy przez nich popełniane były swoistą karą za zbyt zachowawczy i defensywny futbol.

Cel uświęca środki 

Popularna dziś jest krytyka Mourinho. Argumentuje się często, że styl przez niego preferowany to antyfutbol. Ciężko stwierdzić, czy rzeczywiście system gry drużyny The Special One jest kompletnym zaprzeczeniem idealnego założenia piłki nożnej. To wszystko wynika raczej z indywidualnych odczuć estetycznych i wyznawanej filozofii aniżeli z określonego wzorca – wszak piłka nożna jest sztuką, a sztuka może być brzydka.

Piłka nożna jednak jest też sportem, więc liczą się w niej również (przede wszystkim?) zwycięstwo, chwała i trofea bez względu na to, jakiego rodzaju środki prowadzą do tych celów.

Mourinho właśnie w taki sposób podchodzi do futbolu – tak jakby to była ciągła wojna. Nie można jednak zapominać, że nie łamie on jednocześnie zasad gry w piłkę. The Special One działa w zgodzie z ogólnie przyjętym systemem – ma jedenastu piłkarzy na boisku, bramkę o takich samych rozmiarach, jak bramka przeciwnika i tyle samo zmienników na ławce, co rywal.

Mourinho po prostu w inny sposób niż większość wykorzystuje to, co ma. Stara się być zawsze o krok przed rywalem. Problem w tym, że grając tak jak gra, Mourinho nie odnosi ostatnio sukcesów. Zachodzi daleko, ale wojen ostatecznie nie wygrywa.

Jedyny taki finał

Madrycki finał może uchodzić za jeden z potencjalnie najlepszych finałów Ligi Mistrzów w ostatnich latach, nawet patrząc na fakt diametralnej różnicy między Atletico a Realem pod względem ilości zdobytych przez nich trofeów. Po pierwsze nigdy jeszcze w meczu o końcowy tryumf w Champions League nie walczyły kluby z tego samego miasta. Ponadto wcześniej wspomniany aspekt elastyczności obu zespołów każe mieć nadzieję, że zarówno Real, jak i Atletico podejdą do tych – nie bójmy się tego powiedzieć – najważniejszych derbów Madrytu w historii otwarcie i zobaczymy pasjonujące widowisko.

Dodaj komentarz